Po 3 dniach pakowania wyruszyliśmy. Ponieważ okazało się, że Zosi nie przysługuje zabranie fotelika na pokład to musieliśmy fotelik spakować do nadania jako bagaż. Ostatecznie nadaliśmy też fotelik Basi i skończyliśmy z 5 bagażami głównymi i 5 podręcznymi. Rano na Ursynowie była mini powódź i baliśmy się, że będzie problem z dojazdem autobusem, więc pojechaliśmy taksówką i samochodem mamy Agaty. Przed wyjazdem uratowaliśmy jeszcze jeża, który utknął w ogrodzeniu. Na szczęście powódź okazała się bardzo lokalna i nie było problemów z dojazdem. Problemy były natomiast z miejscami w samolocie. Wbrew zapowiedziom (jeszcze przy oddawaniu bagażu), że jest pełno wolnych miejsc samolot był wypchany po brzegi. Dostaliśmy miejsca rozrzucone po całym samolocie, ale dzięki kilku wymianom miejsc udało się usiąść w jednym rzędzie.