Trafiliśmy do motelu Cassidy Motel, który prowadził starszy Irlandczyk, kiedyś żonaty z Polką. Miał też spasionego psa o imieniu Jake, którego imię powtórzone 3 razy dawało dostęp do Internetu (motyw jak z "Soku z Żuka" :) ).
Motel zadbany i w sam raz na jedną noc. Łóżka niestety nie były "king-size" ale się zmieściliśmy w 5 na dwóch.
'Nim wnieśliśmy zwłoki dzieci i rozpakowaliśmy niezbędne rzeczy to była 22. Staś w pełni wyspany obudził się po 2:00 z pytaniem kiedy idziemy na lody. Basia wstała koło 3,. Do 3:30 dawało się jeszcze podrzemać, ale potem zaczęli już wymagać pełnej uwagi, więc wykąpaliśmy dzieci, przepakowaliśmy walizki i o 5 ruszyliśmy w kierunku Niagary.
Nie mieliśmy jeszcze zrobionych zakupów spożywczych, więc na śniadanie w motelu zjedliśmy kaszkę i chrupki chlebek Basi, a na prawdziwe śniadanie zatrzymaliśmy się dopiero o 8 pod Toledo w Danny's gdzie mieli nawet bezglutenowy chleb i owsiankę (owsianka podawana w b. uczciwych porcjach, więc musimy na przyszłość pytać jakiej wielkości są porcje, żeby nie zostawiać pełnych talerzy).
Koszt noclegu to 70 USD, śniadanie 27 USD + 8 napiwku, płatności na drogę w sumie 12 USD
Ilość pytań "Czy idziemy na lody?": 14, "Kiedy dojedziemy?": 9