Rano obudziły nas krzyki całej szóstki dzieci bawiącej się w ogrodzie. Dzień spędziliśmy na luzie - rozdaliśmy prezenty, przepraliśmy rzeczy, zrobiliśmy pierwsze większe zakupy (ciuchy + sprzęt kempingowy na dalszą podróż). Ogólnie ubrania są w lepszej cenie niż w Polsce, podobnie mleko sojowe i migdałowe (nasze dzieci nie mogą pić mleka krowiego), są też ciekawe materiały papiernicze i słodycze, których nie ma w Polsce (np. M&Msy kokosowe, z masłem orzechowym, ciemną czekoladą, preclami, itd.).
Dzieci bawiły się głównie nad strumieniem, który płynie za domem Asi. Justin zrobił dzieciom domek na drzewie i most, więc mają dużo miejsc do zabawy.Przeszliśmy się strumieniem do rzeki, żeby dzieci mogły się trochę pochlapać i porzucać kamieni.
Po południu McGregory miały ślub w rodzinie w Mystic, więc pojechaliśmy z nimi pozwiedzać i odebrać dzieci z imprezy, żeby Asia z Justinem mogli się pobawić w spokoju. Planowaliśmy zobaczyć muzeum łodzi podwodnych (w tym łódź Nautilus - pierwszą łódź atomową i pierwszą, która przepłynęła przez biegun północny), ale nie zdążyliśmy przed zamknięciem. Spróbujemy ponownie w poniedziałek. Pochodziliśmy po Mystic. Jest to ładne, nadmorskie miasteczko, chociaż trochę turystyczne i drogie. Zjedliśmy lody w słynnej lodziarni przy moście zwodzonym. Pawłowi i Stasiowi udało się zobaczyć jak most się podnosi i opuszcza (film na OneDrive). Wieczorem zaplanowaliśmy jeszcze wycieczkę do Bostonu na następny dzień.
Koszty: lody 4,5 USD (gałka - duża i dobra :) )