W drodze na zachód

Ruszyliśmy! Najpierw jechaliśmy na północy-zachód w kierunku Pittsburga, żeby tuż przed nim skręcić na zachód na Collumbus. Nie mamy parcia na zwiedzanie czegokolwiek po drodze, musimy być 29 w Navajo na zwiedzanie Kanionu Antylopy. W związku z tym jedziemy rozkoszując się widokami Appalachów. Ponieważ nie zdążyliśmy zrobić obiadu w Waszyngtonie, to zatrzymaliśmy się na dłuższy postój i gotowanie na MOP-ie (miejsce odpoczynku podróżnych - Rest Area). Są one dobrze urządzone i utrzymane - jest klima, czyste łazienki, woda pitna, automaty z jedzeniem i piciem (dzieciom najbardziej podobał się ten z lodami, który podawał lody przyssawką napędzaną przez odkurzacz), darmowe mapy, a nawet czasami informacja turystyczna i Wifi. Agata z mała pomocą reszty drużyny zrobiła pyszne Risotto, dzieci poszalały na trawie i ruszyliśmy dalej. Koło 20 uznaliśmy, ze pora szukać tzw. lodzingu (każdy zjazd z autostrady ma b. wygodnie opisane stacje, jedzenie i noclegi - lodging - , które są przy danym zjeździe). Trafiliśmy b. dobrze na motel Deer Creek w Cambridge przed Columbus. Jest schowany z tyłu za droższym motelem. Dostaliśmy czysty, ładnie urządzony pokój z lodówka i mikrofala na 50$. Dzieci poszalały skacząc na lóżkach i poszły spać po 22, Pawel do północy walczył jeszcze z awaria komputera i próbował nadgonić bloga.

Dzień był milą odmianą po gonitwach po mieście, które robiliśmy w poprzednich dniach, próbując zobaczyć jak najwięcej.

Komentarze (0)