Droga do Kansas minęła nam szybko - ograniczenia są do 75 mph, czyli w praktyce można ciągnąć 140 km/h. Paliwo ciągle w dobrych cenach. Temperatura lekko spadła , ale 34' to ciągle trochę za dużo dla nas. Zatrzymaliśmy się na chwilę w centrum Kansas i przeszliśmy po ulicach. Kansas nie zrobiło na nas większego wrażenia. Zjedliśmy obiad w chińskiej restauracji Red Dragon na rogu May i 8-mej West. Porcje były takie duże, że 3 starczyły nam na obiad i śniadanie następnego dnia, chociaż jedzenie w Bostonie było lepsze. Nie mniej w chińczyku dzieci jedzą nam najchętniej.
Wybraliśmy kemping za Kansas nad jeziorem Perry w parku stanowym. Dojechaliśmy jak zwykle po zmroku. Dojazd do kempingu był malowniczy, chociaż na autostradzie wpakowaliśmy się na pół godziny w korek. W parku nie mogliśmy znaleźć kempingu, bo znaki były mylące. W związku z tym wylądowaliśmy na terenie piknikowym przy malej przystani. To był najlepszy nocleg do tej pory! Byliśmy tam jedynymi ludźmi, od jeziora wiał chłodny wiatr, dookoła byliśmy otoczeni lasem, a na terenie piknikowym rosła równo przystrzyżona trawa. Pawłowi udało się wstać na wschód słońca, który nad jeziorem był przepiękny. Były małe króliczki, czaple i ryby. Reszta z nas wstała chwilę później, tak że udało nam się poskładać i wyruszyć przed 10.
Koszty: Paliwo: 25$, wjazd do parku:5$, kemping:11$ (płaci się za sam fakt nocowania w parku), opłaty drogowe 2$, knajpa: 35$